Mój sposób na zadbane paznokcie - Sally Hansen

Nie od dziś wiadomo, że wycinanie skórek wokół paznokci powoduje jeszcze większe ich narastanie. W dodatku, jeżeli jesteśmy amatorami i samemu zabieramy się za jeden z etapów profesjonalnego manicure, czyli wycinanie to niestety, ale możemy sobie narobić tylko szkody. Skóra ma niesamowitą regeneracje i gdy nieprawidłowo wycinamy (chodzi mi o zbyt głębokie wycinanie) to skórki narastają ze zdwojoną siłą i stają się większym utrapieniem niż na samym początku. Już pomijam fakt, że jeżeli nie musicie ich wycinać to tego NIE RÓBCIE i nie ulegajcie presji rówieśników. Lepiej kupić sobie taki specyfik i codziennie sobie go aplikować, a skórki będą wyglądały o niebo lepiej, niżeli po wycięciu cążkami. Przyznam szczerze, że nie odkryłam go sama, a dzięki innym blogerkom, bo ostatnio jest to "gorący" temat w sferze blogowej. Nie spotkałam się z negatywną opinią, dlatego nie miałam wyjścia - musiałam go kupić :) Uwierzcie, Wy również nie pożałujecie! Doskonale radzi sobie z narastającymi skórkami. Jest bezproblemowy w aplikacji. Szybko rozprawia się z problemem. A my? Cieszymy się ładnym wyglądem paznokci.



Drugim "sposobem" na cieszące oko pazurki jest ich blask. Lakier kolorowy po pewnym czasie traci swój początkowy połysk, w dodatku, co prawda w zależności od firmy, ale u większości się to zdarza - długo schnie, a nic innego tak bardzo nie denerwuje, jak odbita poduszka na paznokciach po nocy - mam nadzieję, że wiecie o czym mówię. Oczekujemy od niego, aby nabłyszczał oraz przyśpieszał wyschnięcie poprzedzającej go emulsji - i tu muszę przybić piątkę producentowi :) Ten top coat, sprawdza się wyśmienicie.
Polecam oba te produkty. Mam nadzieję, że sprawdzą się u Was tak samo jak u mnie, a jeżeli już je macie to z chęcią poznam Wasze opinie :)